W szale uniesień związanych z emocjami, jakie towarzyszą aferze taśmowej (zdaje się, że nie pierwszej a na pewno nie ostatniej w polskiej polityce), łatwo stracić z oczu inne, niemniej istotne zjawiska. Choćby to, co ostatnio stało się w Biedronce! Oto zmiana jakościowa, która dla milionów konsumentów może się okazać ważniejsza i bardziej odczuwalna niż fakt, że Sikorski stwierdził, że robimy Amerykanom laskę (jakbyśmy tego wcześniej nie zauważyli).
Dla mnie pierwsze zakupy w Biedrze płacone kartą to była chwila wyjątkowa. Serio, przez chwilę myślałem, czy nie strzelić sobie okolicznościowej samojebki z kasjerką i znudzonym życiem ochroniarzem. Żegnajcie grosiki, na które zadłużały się kasjerki (już nam nigdy nie oddadzą!), żegnajcie wszystkie "ale ja nie mam jak wydać" albo "a może drobniej?". Było minęło. Ciekawe jaka będzie następna rewolucja w Biedronce? Możliwość płacenia bonami Sodexho? Wielosztuki na alkohol wysokoprocentowy?
W telewizji mundial - jedni oglądają namiętnie, inni nim rzygają. Ja oglądam. Oglądam, więc mniej biegam. Oglądam, więc więcej piję. Oglądam, więc nie dosypiam. No ale przecież sport to zdrowie.
Trochę jednak z powodu tego mundialu doskwiera mi brak telewizora. Delikatnie mówiąc, spodziewałem się więcej po jakości transmisji na stronach internetowych TVP. Tymczasem rozdzielczość obrazu zmienia się dynamicznie w trakcie meczu, raz jest nieźle, kiedy indziej natomiast obraz przypomina skrzyżowanie Jacksona Pollocka z "Modą na Sukces" - niby jest jakaś akcja, ale zupełnie nie wiadomo kto z kim i dlaczego.
Na początek (kolejny, nowy początek mojej blogo-pożalsięboże-twórczości) wystarczy. Kolejna notka już wkrótce, czyli pewnie w październiku.