Radek znowu jest na zmianie.
Radek ma swój strój służbowy,
charakterystyczny, granatowo-czerwony uniform: spodnie, kurtkę i czapkę z
daszkiem, nieco utytłane kurzem i smarem, ale jeszcze mogą być. Radek nie jest
kamerdynerem, nie pracuje w telewizji ani w klinice dla chorych na AIDS – nie
musi być idealnie schludny.
Radek do swych obowiązków
podchodzi ze stoickim spokojem (w ludzkiej świadomości istnieją trzy rodzaje
spokojów: zwykły – łatwo go rozpoznać, bo bez przymiotnika, święty – wciąż
najbardziej pożądany, mimo, że mamy coraz więcej ateistów, oraz stoicki –
uważany, za jakąś wyjątkową formę spokoju, bo nikt już dziś nie pamięta kim
byli stoicy i czym się zajmowali). Wszystko, co składa się na jego zakres
obowiązków należy wykonywać starannie i dokładnie. A Radek wie, że jeśli
starannie i dokładnie, to bez zbędnego pośpiechu. Nie spieszy się więc, stawia
na jakość.
Są chwile, gdy Radek nie
wykonuje żadnego ze swych głównych obowiązków. Zajmuje się wówczas tak zwanymi
zadaniami dodatkowymi, albo nie zajmuje się zgoła niczym. Skala moich
obserwacja jest póki co zbyt skromna, bym mógł wskazać wyraźne różnice między
zajęciami dodatkowymi a brakiem jakichkolwiek zajęć. Jestem jednak przekonany,
że Radek doskonale je rozróżnia.
Praca Radka to także kontakt z
klientem. Oznacza to, że zgodnie ze standardami naszych czasów Radek jest cały
czas zorientowany na klienta, cały czas bada potrzeby klienta, doradza
klientowi, proponuje różne rozwiązania rekomendując te, które są akurat zdaniem
Radka najlepsze. I zgodnie ze standardami naszych czasów, klient obsłużony
przez Radka jest zawsze zadowolony i zawsze powraca.
Praca Radka nie jest zapewne
pracą marzeń. Ma jednak kilka zalet.
Przede wszystkim, jest – to
dla Radka silny argument, aby utrzymać się na zajmowanym stanowisku.
Po drugie jest płatna; Radek
może pokazać figę tysiącom przeintelektualizowanych stażystów, którzy niby
gdzieś tam się dostali, a którym starzy wciąż opłacają akademiki i weekendowe
libacje – on za swoją wódkę płaci sam! A samodzielne płacenie za wódkę jest podstawą
godności każdego faceta.
Po trzecie, kiedy Radek wraca
po pracy do domu, kiedy otwiera swoje Królewskie, już nie myśli o robocie. Nie
wiszą nad nim niedopięte projekty, bezlitośnie nadciągające dedlajny,
niedokończone raporty, przeładowane skedżule. Radek nie ma w perspektywie
kolejnego dnia slalomów między rutynową papierologią i kolejnymi wrzutkami od
szefa, adhokami, spotkaniami bez zapowiedzi, na które musi iść, bo bez niego
nie ruszą z sabdżektem i nie znajdą soluszyn. Radek nie myśli o wyśrubowanych
targetach, półrocznych albo kwartalnych asesmentach, o memach, które spływają
mu na mejla szybciej niż jest w stanie otwierać załączniki, nie martwi się
ekselami, w których znowu nie działają formuły, makrami, w których znowu coś
się rozjeżdza, łordem, który znowu nie znalazł banalnej literówki. Radek nie
planuje swojej kariery na trzydzieści lata do przodu, nie jest zafiksowany na
self-dewelopmencie, nie upiększa życiorysu na potrzeby rekrutacji na embijeja.
Radek pracuje na Orlenie,
pomaga tankować paliwo, myje szyby, jeśli ktoś sobie życzy.
Radek przychodzi do pracy i
robi co do niego należy. Nic więcej.
Czasem tak bardzo mu zazdroszczę.
Najważniejsze, że Radek żyje tak jak chce.
OdpowiedzUsuń