sobota, 27 czerwca 2015

Esmeralda

Czego poszukujesz, Esmeraldo?
Wyłowić cię z tłumu nigdy nie stanowi problemu. Wystarczy, że zamkniesz swą marmurową figurę, tę porcelanową talię wyprofilowaną zgodnie z najwyższymi standardami Unii Europejskiej, w jakąś zgrabną, nie za długą sukienkę. Oto jesteś, żywiołowo migający punkt na dziesiątkach samczych radarów. Oni już sposobią się do ofensywy, ale to przecież ty decydujesz, kto podpłynie blisko, a kto w swej naiwności nadzieje się na minę.
Wybierasz, jak się wybiera jogurt w hipermarkecie. Jaka marka, jaki wariant, jaki smak, jaka pojemność, czy ze zbożem, z owocami, czy może jednak fit. Cała lodówka szczerzy się przed tobą zadziwiającą gamą nienaturalnych uśmiechów, pręży muskuły (jeśli są) i rzuca zaczepne spojrzenia. Ciebie nie interesują promocje, nie spoglądasz na marki własne w dyskontowych cenach. Liczy się tylko towar premium. Najlepiej bezglutenowy, bezcukrowy, taki, przy produkcji którego nie pracują dzieci poniżej piętnastego roku życia, ani nie wycina się lasów tropikalnych, przebadany i zatwierdzony przez Polskie Towarzystwo Dietetyki Sportowej. Bo to ty wybierasz.
Wtedy podchodzisz i spoglądasz mu w oczy. Potrzebny ci zaledwie jeden błysk spod gęstych, grubo tuszowanych Armani Black Ecstasy rzęs. On już wie, że został wybrany. To jego kolektura okazała się szczęśliwa, to jego wybrało czterdzieści pięć kulek po tym, jak nastąpiło zwolnienie blokady. Wystarczy dosłownie jeden błysk spod zacieniowanej Chanel Les 4 Ombres powieki, a on już wskakuje do wózka, już jedzie w stronę kas.
Zaczynacie nieśmiało, jak dziecko próbujące nieporadnie rozbujać huśtawkę. On wie, że wygrał, ale niezupełnie jeszcze ma pomysł, co zrobić z tak nagle nabytą fortuną. Nie naciskasz. Niech przejmie inicjatywę, a właściwie niech mu się wydaje, że przejął. Niech nabierze pewności, niech się w niej zatraci. Każdego zwycięzcę pochłonie w końcu pewność siebie. Huśtawka wychyla się coraz bardziej, amplituda drgań rośnie. Wasze ciała splatają się z coraz większą zawziętością. Chodzi o to, aby powierzchnia styku była jak największa. Dłonie skanują barki, ramiona, łopatki, biodra, krzyż i niżej – złośliwość Boga, że człowiek ma je tylko dwie. Zespalacie się w uścisku, łapczywie sklejacie naskórkiem, dyfundujecie w sobie nawzajem.
Usta w końcu musiały się spotkać. Udało się. Potrzebowaliście rozciągniętych w nieskończoność minut poszukiwań, momentów gorzkiego zwątpienia i frustracji, dziesiątek nietrafionych mlaśnięć i cmoknięć. Wreszcie los okazał się łaskawy. Przynajmniej dla niego; przecież ty, Esmeraldo, dokładnie wiedziałaś kiedy i jak to nastąpi. To ty zarządzasz losem, kreujesz los, ustawiasz jego harmonogram i decydujesz, kiedy nastąpi przejście do kolejnego etapu. W końcu pozwalasz jego spierzchniętym i zmęczonym przez tęskne poszukiwania ustom odnaleźć ciebie. Ileż radości pulsuje nagle w tych mięsistych, nieco słonawych, pokrytych lekko złuszczającą się skórą workach, gdy niby przypadkowo przytrafi im się nagle delikatne muśnięcie o smaku pomadki Chanel Rouge Coco. Oto koniec tułaczki. Oto Ziemia Obiecana, nieważne Kanaan czy Łódź.
Później wszystko dzieje się już bardzo szybko. Incydentalne spotkania dwóch obcych sobie warg z dyskretnych skubnięć bardzo szybko przechodzą w łapczywy taniec hedonizmu. On wariuje, ty udajesz, że za jego wariactwem nadążasz. Czas jakiś trwacie w epileptycznym zwarciu; dłonie wygniatają koszulę i sukienkę. Języki odbijają się od siebie, zębów i podniebienia, knagujecie je zawzięcie, mocno. Ten węzeł nie może puścić!
W końcu następuje konkretna decyzja. Szybko wychodzicie z klubu. Taksówka oczywiście czeka, o tej porze nigdy ich nie brakuje. Kierunek jest prosty – do niego. Jedziecie sczepieni jak dwa płaskie klocki Lego, ale taksówkarz ma to gdzieś. Dla niego to kurs jak co sobotę. Czujesz, jak twój produkt emanuje szczęściem i sukcesem, tak jakby jogurt mógł cieszyć się, że został włożony do koszyka klienta.
Dla ciebie też jest ok. Znowu się udało. Jak zwykle - znalazłaś, co chciałaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz