poniedziałek, 27 lipca 2015

Autobusy i żelazka

Autobus podjeżdża na przystanek, kierowca otwiera drzwi, następuje zwolnienie blokady. Wyprasowane bluzki i koszule przesuwają się coraz bliżej i bliżej, najpierw nieśmiało muskają, potem stykają coraz większymi powierzchniami, aż w końcu, gdzieś w tej przeklętej przestrzeni między progiem a kasownikiem, następuje masowe mięcie, zbiorowe samobójstwo porannych prasowań. Nieważne ile czasu dopieszczałeś żelazkiem rękawy, zagięcie zaraz się pojawi, na lewym albo prawym, a może na obu naraz. Jak nie rękaw to plecy, bo ktoś z tyłu napiera, bo na niego też ktoś napiera, bo na tamtego napierają dwie kolejne.  A jak jesteś niewysoka i drobna najlepiej w ogóle zrezygnuj z prasowania, bo wygniotą cię z każdej strony, nawet od góry. Albo woź ze sobą żelazko. Producenci walizek na laptopy powinni wypuścić na rynek wariant ze kieszenią na żelazko, a najlepiej dodatkowo z miejscem na małą deskę do prasowania. Ewentualnie pracodawcy mogliby rozważyć instalację w przestrzeni biurowej kącików do prasowania, na przykład gdzieś koło socjalnego. Albo jeszcze lepiej na recepcji, żeby móc się ogarnąć zanim napatoczymy się na szefa. A jak to nie pomoże, to już nie wiem co. Trzeba będzie poprosić celebrytów, żeby zaczęli paradować w wyświechtanych ciuchach. Po kilku miesiącach społeczeństwo przyjmie to za obowiązujący z dawien dawna standard i już w ogóle nie trzeba będzie prasować. Tylko co na to producenci żelazek?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz