Przepisów na dramat jest wiele; dramaty
dzieją się na naszych oczach, czyhają za rogiem, przytrafiają się w
najmniej spodziewanych okolicznościach. Dramat zazwyczaj atakuje z
zaskoczenia, od tyłu, w ciemnym zaułku gdzie nie będzie świadków. Tym
razem zdarzyło się jednak inaczej i dramat rozegrał się w obecności
dwóch mężczyzn, którzy przypadkiem znaleźli się w miejscu zdarzenia, na
ulicy Kościeliskiej w Zakopanem. Oddajmy głos jednemu z nich - mówi
Przecław Kopytnicki z podwarszawskiej Moszny:
Wracaliśmy akurat z szanownem kolegom Wacławem z knajpy na kwatere. Szliśmy se ulicom Kościeliskom od strony Krupówek. Zbliżała się jedenasta w nocy, przechodniów prawie nie było; pare metrów przed nami tylko jakaś parka zapylała, krokiem niezbyt zresztom pewnym. Cicho było wokół, tylko świerszcze grały i drzewa szumiały. Jak to nocom. Nagle prask! Potworny trzask tom cisze wzial i rozdarł na strzempy! Gdzieś w pobliżu jakieś szkło pierdykło!
Sparaliżowani przerażeniem panowie
potrzebowali kilku chwil, aby ich zmysły, skołatane nagłym hałasem,
powróciły na tory normalnego funkcjonowania. Wówczas oczom ich ukazał
się widok tak szokujący, tak okropny, brutalny i odrażający, że pan
Wacław Skrawowy wciąż nie może opanować drżenia głosu:
Nagle zobaczyłem, że z tej pary, co to przed nami se szła a teraz przystanęła, jedna osoba jakby klękła. To była kobieta. I ona wziena, złapała się za głowę i taka w przyklenku bedac ryczeć zaczęła, jak jaki bawół dziki. Straszne to jej wycie było, jakby kto jej skóre z pleców zdzierał, słów żadnych, tylko "buuu", "łeeee", "yyyy" i takie tam.
Nagła rozpacz i lament kobiety wzbudziły w
świadkach ogromne zaniepokojenie. Zastanawiali się, jaka tragedia
musiała ją dotknąć, skoro cierpienie okazało się tak wielkie.
Rozwiązanie tej zagadki zmroziło im krew w żyłach! Przecław:
Patrze, patrze, a tam jakaś się robi kałuża, jakby co spod tej babki wypływało.Pomyślałem, że ani chybi krew jej cieknie. Ale tak podchodzimy z panem Wacławem bliżej, miejsce latarniom dobrze oświecone, no nijak to krew, nic czerwonego ni ma, bardziej jaka woda czy co... I wtedy patrze - obok mnóstwo szkła, jakby po butelce... Boże Przenajświętszy! Stąd był ten hałas, to ta butelka tak pierdykła! Jezu Miłosierny!
Wokół klęczącej z rozpaczy kobiety
leżało mnóstwo odłamków szkła. Wezwani na miejsce zdarzenia
funkcjonariusze policji ustalili ponad wszelką wątpliwość, że szkło
pochodziło z butelki, którą nieszczęśliwa kobieta upuściła. W butelce,
pojemność 0,7 litra, znajdowała się wódka... Komentuje Wacław:
Panieeee, ja to w życiu wiele żem widział, wiele tragedii żem słyszał, ale żeby aż tak? No sam żem kiedyś piwo stłukł albo rozlał, raz szwagier mój to nawet setkie postradał, bo mu z kieszeni kapoty wyleciała. Ale żeby 0,7 gorzkiej żołądkowej tak w ciągu jednej chwili... To się w głowie nie mieści!
A jednak! Ta drastyczna historia
przydarzyła się naprawdę! Biedna kobieta, którą spotkało to niesłychane
nieszczęście, przebywa obecnie na obserwacji w klinice psychiatrycznej w
podwarszawskich Tworkach, jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Miejsce zdarzenia stało się celem licznych pielgrzymek, tak
Zakopiańczyków, jak i turystów z całej Polski, Odwiedzający ulicę
Kościeliską przystają w zadumie, niektórzy żegnają się znakiem krzyża,
modlą się. Obok leży wieniec i pali się kilka zniczy.
Przepisów na dramat jest wiele; życie
wciąż dopisuje nowe, nieprawdopodobne scenariusze. Ważne, aby z tego
typu zdarzeń wyciągać wnioski, uczyć się na błędach. Pamiętajmy więc o
zachowaniu najwyższej ostrożności, gdy następnym razem będziemy nieść
butelkę wódki - niech taka tragedia nie wydarzy się już nigdy więcej!
Wśród ofiar nie było Polaków. Miejsce zdarzenie okupuje grupka, która domaga się godnego upamiętnienia i postawienia pomnika :)
OdpowiedzUsuńJa już czekałam na poodrywane kończyny i morze krwi. A tu proszę. Flaszka pozostanie na zawsze w naszej pamięci....
OdpowiedzUsuń