poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wystarczy podejść

W sumie nic prostszego – myśli Jerzy – wystarczy podejść. Wszystko może się odbyć w ramach wspólnej przestrzeni trzech metrów kwadratowych, tyle mnie więcej mieści się pod przystankową wiatą. W krokach to będzie jakieś… bardzo niewiele. Następnie się uśmiechnę , byle nie nachalnie, nie sztucznie, w połowie oczami. Potem muszę już tylko robić, jak napisali w instrukcji: otworzyć aparat gębowy, wprowadzić struny głosowe w drgania i wydobyć z siebie w miarę uporządkowaną logicznie i rytmicznie sekwencję dźwięków. To nic nie kosztuje. Nie trzeba odprowadzać składki do ZUS ani rozliczać się z fiskusem, bank nie ściągnie mi prowizji z karty, a operator komórkowy nie doliczy do faktury. Cały wysiłek leży w nogach, żuchwie i krtani. Przecież nie muszę zaczynać od pytań o kondycję świata. Nie muszę deklamować inwokacji „Iliady” ani żonglować cytatami z „Wesela”. Na początek może zwykłe „cześć”? Czy zbyt formalnie? Nie, przecież jesteśmy młodzi, teraz świat jest bardzo bezpośredni. Ale co potem? Ja zagaję uprzejmym „cześć”, ona –  pozwolę sobie na śmiałe założenie – odpowie, po czym znowu będzie moja kolej. A wtedy wypada już powiedzieć coś więcej. Okej, Jerzy, tylko spokojnie, tylko spokojnie. Ułóż sobie kilka zdań na początek, choćby ze trzy albo cztery, na jakiś prosty temat. Na zachodzie small talk to podstawa, tam small talkiem załatwię się grube biznesy. A to przecież takie banalne, każdy potrafi. Pogoda? Może być, chociaż teraz wszyscy o tej pogodzie, że fala upałów, że dawno tak nie było, że klimat się ociepla. Nie, jednak nie. Może bardziej skojarzeniowo: przystanek, autobus, remonty dróg? O tym, że ciągle coś remontują, że nie ma jak dojechać, że komunikacja się spóźnia. Nie, wyjdę tylko na nudziarza i zrzędę. Wysil się, Jerzy, wymyśl coś lepszego. Może coś o niej, że ładnie wygląda w tej sukience, że chyba dobierała pod kolor oczu. Tylko co, jeśli mnie weźmie za napalonego zboczeńca? Bezpieczniej nie zaczynać ad personam. Trzeba poszukać innego tematu. O czym by tu… No cholera! Myśl, Jerzy, myśl! A może po prostu… Nie, to też bez sensu. Tylko bym się wygłupił. Muszę się bardziej postarać. No więc…

Chyba coś jedzie. Na szczęście nie mój, nieważne. Dobra, o czym to ja myślałem. Aha, mógłbym spróbować tak zwyczajnie, zapytać czy… Ej, zaraz. Czy ona zamierza wsiąść do tego autobusu? Chyba tak, podchodzi do krawężnika, pojazd już wjeżdża w zatoczkę. No i nie wiem, podbiec i zapytać o numer telefonu? To trochę grubiańskie, ale może spróbuję? Ale nie, za późno. Drzwi się otwarły, właśnie wsiada. Wskoczyć za nią? Tylko co wtedy powiem? Że w ostatniej chwili znalazłem się w tym autobusie i jadę na pałę, bo bardzo mi się spodobała? Nie, to  głupie. Zresztą drzwi już się zamykają. Kierowca sprawdza lusterka, widać jak skręca kierownicą w lewo. Ona siada przy oknie, spogląda na przystanek. Spojrzała na mnie, dostrzegła mnie – zauważa nagle Jerzy, gdy autobus powoli włącza się do ruchu. Zresztą to i tak bez znaczenie. Całe to kombinowanie było bez sensu. Przecież i tak bym nie podszedł.

1 komentarz:

  1. Dodawaj częściej posty, naprawdę dobrze piszesz :)

    OdpowiedzUsuń